Grzechy kapłanów… Popularny i bardzo chwytliwy temat dla nieprzyjaciół Kościoła oraz niektórych nadgorliwych wiernych. Można o tym w ogóle mówić, czy lepiej milczeć? Zdania są podzielone, jak i motywacje zwolenników i przeciwników. A te motywacje są tu kluczowe. Jeśli są dobre i Boże – powinny nam w pewnych sytuacjach kazać zamilknąć, w innych natomiast mówić.
Sam Bóg wyjawia prawdę o swoich kapłanach św. Katarzynie Sieneńskiej. Najpierw tę wzniosłą i zaszczytną, a potem bolesną, wręcz tragiczną… Ale jest to zawsze prawda wypowiedziana z miłością, mająca na celu nie wywołanie zgorszenia czy obgadanie, ale naprawienie zła poprzez zachętę, co wielokrotnie jest podkreślane – do ciągłego ofiarowywania się i modlitwy za kapłanów.
Taki jest również cel tego artykułu. I z takich też między innymi źródeł, jak cytowany poniżej Dialog o Bożej Opatrzności św. Katarzyny ze Sieny, najlepiej czerpać wiedzę w tym temacie. Ale także, a może przede wszystkim – w temacie szacunku, jakiego wymaga od nas Pan Bóg dla Jemu poświęconych, pomimo ich błędów.
Na podstawie: Dialog o Bożej Opatrzności, rozdział: ” MISTYCZNE CIAŁO ŚWIĘTEGO KOŚCIOŁA” (fragmenty), św. Katarzyna ze Sieny.
Godność kapłanów
„Są oni mymi pomazańcami i nazywam ich Chrystusami moimi. Powierzyłem im rozdawanie Mnie samego wam. Umieściłem ich, jak kwiaty wonne, w mistycznym ciele świętego Kościoła. Godności tej nie ma nawet anioł, a dałem ją ludziom, tym, których wybrałem na mych szafarzy. Uczyniłem z nich aniołów, więc powinni być w tym życiu aniołami ziemskimi.
Od każdej duszy wymagam czystości i miłości, żądam, aby kochała Mnie i bliźniego, aby pomagała mu w potrzebie wedle możności, wspierając go modlitwą i jednocząc się z nim w miłości, jak ci już na innym miejscu o tym mówiłem. Lecz daleko bardziej żądam czystości do kapłanów moich, miłości dla Mnie i dla bliźnich, którym winni rozdawać Ciało i Krew Jednorodzonego Syna mojego, z płomienną miłością i głodem zbawienia dusz, dla chwały i sławy imienia mojego”.
Prześladowanie kapłanów i Kościoła to prześladowanie samego Boga
„Ze względu na ich dostojeństwo i godność, którymi ich obdarzyłem, wyrwałem ich ze służebnictwa, to jest, z poddaństwa u książąt doczesnych. Prawo cywilne nie może wymierzać im kary; zależą oni tylko od tego, kto ma władzę rządzenia i zawiadywania wedle prawa boskiego. Są to moi pomazańcy i przeto mówi Pismo: Nie tykajcie moich pomazańców (Ps 104, 15). W największe nieszczęście wpada człowiek, który wymierza im kary”.
„Jeśli spytasz Mnie, dlaczego grzech tych, co prześladują święty Kościół, jest cięższy niż wszystkie inne, i czemu mimo grzechów mych kapłanów nie chcę, by cześć dla nich się umniejszała, odpowiem: Bo wszelką cześć, jaką się im świadczy, oddaje się nie im, lecz Mnie, przez moc Krwi, którą im powierzyłem do rozdawania. Bez tego mielibyście tyle czci dla nich, co dla innych ludzi, nie więcej. Z powodu tej służby, którą spełniają, winniście ich szanować. I jesteście zmuszeni przychodzić do ich rąk nie dla nich samych, lecz dla władzy, którą poruczyłem im, jeśli chcecie przyjmować święte sakramenty Kościoła; i jeśli mogąc je przyjąć, nie chcecie tego uczynić, będziecie i umrzecie w stanie potępienia”.
„Jeżeli ku Mnie zwraca się cześć, tak samo Mnie dotyczy brak czci […] Podobnież obrażając ich, obrażacie nie ich, lecz Mnie. Zabroniłem tego słowami: Nie tykajcie moich pomazańców. Nie chcę tego.
Niech nikt nie tłumaczy się, mówiąc: „Nie znieważam świętego Kościoła, nie buntuję się przeciwko niemu, powstaję tylko przeciw grzechom złych pasterzy”. Kto tak mówi, kłamie wierutnie. Miłość własna zaślepia go i nie pozwala mu widzieć jasno, lub raczej, on widzi, lecz udaje, że nie widzi, aby zagłuszyć wyrzut sumienia. Gdyby był szczery, widziałby i nawet widzi, że prześladuje nie ludzi, lecz krew Syna mego. Moja jest obraza, jak moja jest cześć. I moje też są wszystkie szkody, obelgi, zniewagi, hańby i nagany, czynione moim kapłanom. Uważam za wyrządzone Mi wszystko, co im się wyrządza, gdyż rzekłem i powtarzam: Nie chcę, aby tykano moich pomazańców! Ja sam mam ich karać, nikt inny”.
„Toteż zapewniam cię, że gdyby wszystkie inne grzechy, które popełnili, położyć na jednej szali, a ten jeden na drugiej, ten jeden przeważyłby tamte wszystkie, z przyczyn, które ci wyłuszczyłem. Objawiłem ci to, abyś miała jeszcze jeden powód do ubolewania nad wyrządzoną Mi obrazą i nad zgubą tych nieszczęśliwych, i aby przez boleść i gorycz duszy twojej i innych mych służebników, mocą mojej dobroci i mej miłości, rozproszyły się ciemności, które otaczają zgniłe członki, odcięte od mistycznego ciała świętego Kościoła”.
„O najdroższa córko, bolej niewymownie na widok takiego zaślepienia i takiej nędzy tych, którzy, jak ty, są obmyci krwią, żywili się krwią, urośli krwią na łonie świętego Kościoła, a teraz strach zrobił z nich buntowników. Pod pozorem karcenia błędów kapłanów moich, których surowo zabroniłem dotykać, odłączyli się od łona swej Matki. Zgroza powinna zdjąć ciebie i innych służebników moich na samo wspomnienie tego sromotnego przymierza. Język nie zdoła wypowiedzieć jak Mi jest obrzydliwie. Co gorsza, pod płaszczykiem błędów mych kapłanów starają się osłonić i ukryć własne niegodziwości. Zapominają, że żaden płaszcz nie zabezpieczy ich przed moim spojrzeniem. Mogliby się schować przed okiem stworzeń, lecz nie przed moim. Nic nie może utaić się przede Mną, wszystko jest Mi jawne. Cóż moglibyście ukryć przede Mną, który pokochałem was i poznałem przed waszym istnieniem”.
Święci kapłani są jak słońce lub aniołowie
„Aby użyczyć ci nieco pociechy i ułagodzić boleść, której doznajesz z powodu ciemności tych nieszczęsnych grzeszników, powiem ci teraz o świętym życiu kapłanów moich, którzy mają, jak ci rzekłem, właściwości słońca. Woń ich cnót uśmierza zarazę grzechu, światło ich rozjaśnia ciemności występku. Również przez to światło lepiej poznasz ciemności i błędy mych złych kapłanów. Otwórz więc oko intelektu i spójrz na Mnie, Słońce sprawiedliwości. Ujrzysz tam, że chwalebni kapłani moi, którzy zawiadywali Słońcem, nabrali w tej służbie właściwości Słońca”.
„Każdy z nich, wedle urzędu, do którego go wybrałem, rozlewał światło w świętym Kościele. Piotr przez kazania, przez naukę, w końcu przez krew; Grzegorz przez wiedzę, przez Pismo Święte, przez zwierciadło swego życia; Sylwester przez walkę z niewiernymi, głównie przez rozprawy i dowody najświętszej wiary, które dał w słowach i w czynach, przez cnotę otrzymaną ode Mnie. Jeśli spojrzysz na Augustyna i chwalebnego Tomasza, na Hieronima i innych, zobaczysz, jakie potoki światła zlali na tę oblubienicę, tępiąc błędy. Byli jak świece na świeczniku, a tak prawdziwie, tak doskonale pokorni”.
„Pokora ich deptała pychę. Jak aniołowie przystępowali do stołu ołtarza; z czystością serca i ciała, z szczerością ducha odprawiali ofiarę, płonąc ogniem miłości. Wymierzywszy wpierw sprawiedliwość sobie, wymierzali ją swoim poddanym; chcąc, aby żyli w sposób święty, napominali ich bez służalczej bojaźni, bo nie dbali o siebie samych, lecz myśleli tylko o chwale mojej i zbawieniu dusz. Byli dobrymi pasterzami, naśladując samego dobrego Pasterza, Prawdę moją, którego wam dałem, aby prowadził was, moje owieczki, i oddał za was swe życie (por. J 10, 11).
Szli w Jego ślady, karcili członki, nie pozwalając im gnić bez poprawy; napominali nakładając na ranę grzechu maść dobrotliwości, lecz i wypełniając ją srogim ogniem nagany i pokuty, lżejszej lub cięższej, zależnie od wagi grzechu. Nie bali się karać i mówić prawdy, nawet pod grozą śmierci”.
„Nie są letni, gdyż płoną ogniem mej miłości. Gardzą wielkością, zaszczytami i rozkoszami świata. Kto nie pożąda władzy ani dostojeństw, ten nie boi się ich utracić i karci odważnie. Kto ma czyste sumienie, nie boi się niczego”.
„Ślubowali dobrowolne ubóstwo, szukali poniżenia z głęboką pokorą, nie troszcząc się o szyderstwa, zniewagi, obmowy, obelgi, hańby, męki i udręczenia ze strony ludzi. Bluźniono im, a oni błogosławili i przyjmowali wszystko z prawdziwą cierpliwością, jak aniołowie ziemscy i więcej niż aniołowie, nie z natury, lecz przez powołanie, przez nadprzyrodzoną, daną im przeze Mnie łaskę rozdawania Ciała i Krwi Jednorodzonego Syna mojego.
I zaiste są aniołami. Anioł, którego postawiłem na waszej straży, udziela wam świętych i dobrych natchnień. Słudzy moi też byli aniołami. Dobroć moja powierzyła im straż nad wami. Nie spuszczali oka z dusz im powierzonych, jak dobrzy stróże, i budzili w nich święte i dobre myśli; bez przerwy ofiarowywali Mi za nie, w swych ciągłych modlitwach słodkie pragnienia swej miłości; bez przerwy podtrzymywali je nauką słowa i przykładem swego życia”.
„Ci chwalebni i drodzy wybrańcy moi dowiedli, że nic nie może zastraszyć ich duszy, raczej oni byli postrachem ludzi i diabłów, ubezwładniali ich często mocą i siłą, którą im dałem nad nimi, aby odwzajemnić miłość, wiarę i nadzieję, którą pokładali we Mnie.
Język nie zdoła opowiedzieć ich cnót; oko twego intelektu nie widziało nagrody, którą otrzymali w życiu wiecznym i którą otrzyma każdy, kto pójdzie w ich ślady. Są oni w obliczu moim jak drogocenne kamienie, bo mile przyjąłem ich trudy i światło, które szerzyli z wonią swych cnót w ciele mistycznym świętego Kościoła. Przeto też powierzyłem im bardzo wysoką godność w życiu wiecznym, gdy posiedli szczęśliwość i chwałę oglądania Mnie, albowiem dali przykład uczciwego i świętego życia i rozdawali chlubne światło Ciała i Krwi Jednorodzonego Syna mojego i wszystkie inne sakramenty”.
„Ponieważ dla zbawienia dusz obdarzyłem ich tak wielkim dostojeństwem, nie przestawali nigdy, jako dobrzy pasterze, odprowadzać owieczek do owczarni świętego Kościoła. Z miłości, zgłodniali dusz, narażali się na śmierć, aby wyrwać je z rąk diabła. Chorowali, to jest czynili się chorymi, z tymi, co byli chorzy (por. 1 Kor 9, 22). Często, aby uśmierzyć ich rozpacz i ułatwić im wyznanie choroby, udawali, że ją z nimi podzielają: „Jestem tak samo chory, jak ty”, mówili. Płakali z płaczącymi, radowali się z tymi, co się radują (por. Rz 12, 15) i w ten sposób umieli dać każdemu odpowiedni pokarm. Dobrych utwierdzali w dobrem, cieszyli się ich cnotami, gdy nie pożerała ich zazdrość i serce ich wzbierało szczodrze miłością bliźniego i poddanych.Grzeszników wydobywali z grzechu, czyniąc się też grzesznikami i chorymi, z prawdziwego i świętego współczucia, i oczyszczali ich z win przez pokutę, którą często z litości dzielili z nimi. Tak wielka była miłość, którą żywili dla grzeszników, że więcej cierpieli z powodu pokuty, którą zadawali, niż ci, którzy ją otrzymywali. Niekiedy nawet odprawiali ją sami, zwłaszcza gdy widzieli, że grzesznikowi wydaje się zbyt surowa. Wtedy surowość zmieniała się w słodycz.
O ukochani moi! Z przełożonych stawali się poddanymi. Oni, panowie, stawali się sługami. Oni, święci i wolni od choroby i trądu grzechu śmiertelnego, stawali się chorymi. Byli mocni, a stawali się słabi. Z głupcami i prostaczkami byli prostaczkami, z małymi byli mali. W ten sposób, przez pokorę i miłość, umieli przestawać z wszelkiego rodzaju ludźmi i każdemu dostarczyć odpowiedniego pokarmu.
Co dało im tę zdolność? Poczęty we Mnie głód i pragnienie chwały mojej i zbawienia dusz. Spieszyli do stołu najświętszego, aby spożywać ten pokarm; nie uchylali się od żadnej pracy, nie unikali żadnego trudu. Pełni troski o dusze, o dobro Kościoła i krzewienie świętej wiary, rzucali się w ciernie udręczeń, narażali się na niebezpieczeństwo z prawdziwą cierpliwością, wzbijając ku Mnie wonne kadzidło swych pełnych niepokoju pragnień i pokornej, ciągłej modlitwy. Namaszczali swymi łzami i potem rany bliźniego, te rany grzechów śmiertelnych, i przywracali grzesznikom doskonałe zdrowie, jeśli ci przyjmowali pokornie tak cenny balsam.
Pokazałem ci, najdroższa córko, odblask dostojności kapłanów moich. Mówię odblask, w porównaniu z tym, czym ona jest w rzeczywistości. Wyłożyłem ci godność, do której ich podniosłem, wybierając ich i czyniąc sługami moimi”.
Nie powinniście czynić się ich sędziami
„Widzisz więc, że poza godnością, do której ich podniosłem, są także godni waszej miłości, gdyż są ozdobieni wszystkimi cnotami, które zresztą powinni obowiązkowo posiadać. Winniście więc otaczać wielką czcią tych synów wybranych, którzy są jednym słońcem ze Mną przez swe cnoty, w ciele mistycznym świętego Kościoła. Jeżeli każdy człowiek cnotliwy jest godzien miłości, o ileż bardziej oni, z powodu służby, którą im powierzyłem. Powinniście więc kochać ich podwójną miłością: dla ich cnót i dla godności Sakramentu. Nienawidzić zaś winniście błędów tych, co żyją w sposób nędzny. Nie powinniście jednak czynić się ich sędziami. Są moimi Chrystusami i należy kochać, i czcić w nich władzę, którą im dałem.
Gdyby człowiek brudny i źle odziany przyniósł wam wielki skarb, który by wam przywrócił życie, niewątpliwie z miłości dla skarbu i dla pana, który wam go przekazał, nie znienawidzilibyście posłańca, mimo jego brudu i łachmanów. Raziłby was jego wygląd, lecz pospieszylibyście, z miłości dla pana, obmyć go z brudu i ubrać czysto. Uczynić tak jest waszym obowiązkiem, wedle porządku miłości, i chcę, abyście tak postępowali w stosunku do moich kapłanów, których życie jest za mało uporządkowane. Mimo swej nieczystości i łachmanów podartych przez występki, z powodu oddzielenia się od mej miłości, nie przestają przynosić wam wielkich skarbów w sakramentach świętego Kościoła, z których czerpiecie łaskę, jeśli przystępujecie do nich w sposób godny. Winniście więc ich szanować, jakiekolwiek były ich błędy, przez miłość dla Mnie, Boga wiecznego, który wam je zsyłam, i przez miłość życia łaski, którą znajdujecie w tym skarbie, zawiera on bowiem całego Boga-człowieka. Ciało i Krew Syna mojego, zjednoczonego z moją naturą Boską. Winniście ubolewać nad ich grzechami, darząc je nienawiścią i starać się, przez miłość i świętą modlitwę, przyodziać ich czysto i zmyć łzami waszymi ich brud; i ofiarować w moim obliczu za nich wasze łzy i wielkie pragnienie, abym ich przyodział, przez dobroć moją, szatą miłości”.
O grzechach i występnym życiu złych kapłanów
„Teraz posłuchaj, najdroższa córko. Abyście, ty i inni słudzy moi, byli bardziej skłonni ofiarować za nich pokorne i ustawiczne modlitwy, pokażę ci i przedstawię zbrodnicze życie zbyt wielu moich kapłanów”.
„Czy wiesz, najdroższa córko, jakie jest źródło ich zbłąkania? Dowiedz się o tym z boleścią i goryczą serca swego. Jest nim samolubna miłość własna, z której urodziło się drzewo pychy z gałęzią swą, brakiem rozeznania.
W zaślepieniu swym obierają sobie za cel tylko zaszczyty i chwałę, zabiegając o wysokie urzędy, poszukując przepychu i rozkoszy cielesnych. Dla Mnie mają tylko pogardę i obrazę. Przypisują sobie to, co nie do nich należy, a Mnie dają to, co nie jest moje. Moja jest chwała i sława imienia mego. Oto co Mi są winni. Sobie winni są nienawiść własnej zmysłowości, przez prawdziwe poznanie siebie, w poczuciu, że nie są godni tak wielkiej tajemnicy, jaką otrzymali ode Mnie. A czynią wprost przeciwnie. Nadęci pychą, nie mogą się nasycić, pożerając ziemię bogactw i rozkoszy światowych. Są chciwi, pożądliwi i skąpi w stosunku do ubogich.
Przez tę nędzną pychę i skąpstwo, urodzone z miłości samolubnej i zmysłowej, porzucili staranie o dusze. Myślą i troszczą się tylko o rzeczy doczesne, a owieczki moje, które powierzyłem ich rękom, są owieczkami bez pasterza (por. Mt 9, 36; Mk 6, 37). Oni nie pasą ich, nie żywią ich ani duchowo, ani docześnie. Duchowo rozdają wprawdzie sakramenty świętego Kościoła, których mocy nie może zniszczyć ani umniejszyć żaden ich błąd. Lecz nie odżywiają dusz swymi serdecznymi modlitwami, pragnieniem łaknącym ich zbawienia, nie podnoszą ich przykładem swego uczciwego i świętego życia. I nie karmią swych ubogich poddanych rzeczami doczesnymi. Nie rozdają biednym dóbr Kościoła, które powinni dzielić na trzy części, jak ci rzekłem: dla potrzeb własnych, dla ubogich i dla użytku Kościoła. Czynią wprost przeciwnie: nie tylko nie dają tego, co powinni, ubogim, lecz nadto odzierają innych przez świętokupstwo. Chciwi na pieniądz, sprzedają łaskę Ducha Świętego (por. Dz 8, 20). Często nawet dochodzą do takiej podłości, że tego, co dałem im darmo, aby je rozdawali tak samo, odmawiają potrzebującym, póki nie napełnią sobie rąk lub nie dostaną licznych darów. Kochają swych poddanych w miarę tego, co od nich wyciągną, nie więcej. Wszystkie dochody Kościoła trwonią na zakup wspaniałych szat, aby chodzić w wytwornych sukniach, nie jak kapłani czy zakonnicy, lecz jak panowie i paziowie dworu. Lubią mieć piękne konie, liczne złote i srebrne naczynia dla ozdoby domu, wkładając w posiadanie tego, czego posiadać nie powinni, całą próżność serca, która objawia się w ich pustych i niepowściągliwych rozmowach (por. Syr 21, 26). Marzą tylko o ucztach i ubóstwiają brzuch (por. Flp 3, 19), jedzą i piją bez miary i niebawem wpadają w nieczystość i rozpustę”.
„O najdroższa córko, jakaż to obrzydliwość dla Mnie! Domy ich miały być schroniskiem dla sług moich i dla ubogich. Powinni byli mieć tam za małżonkę brewiarz, a za dzieci księgi Pisma Świętego i radować się nimi, aby dawać bliźniemu naukę i przykład dobrego życia. A domy ich stały się jaskinią nieczystości i są otwarte dla osób bezecnych. Brewiarz nie jest małżonką takiego kapłana, chyba cudzołożną. Jej miejsce zajmuje diablica, która żyje z nim w nieczystości. Księgami jego jest gromadka dzieci; wśród tych dzieci, owoców brudu i grzechu, czuje się szczęśliwy, nie znając wstydu.
Święta wielkanocne i inne dni uroczyste, kiedy powinien oddawać cześć i chwałę imieniu mojemu przez służbę Bożą i wzbijać ku Mnie kadzidło pokornych i żarliwych modlitw, on spędza na grze, na zabawie z swymi diablicami, na rozrywkach z ludźmi świeckimi, polując i łowiąc ptaki, jakby był laikiem i dworzaninem.
O nieszczęsny człowiecze, do czego doszedłeś? Miałeś łowić i chwytać dusze dla chwały i sławy imienia mojego i przebywać w ogrodzie świętego Kościoła, a ty biegasz po lasach! Jesteś sam zwierzęciem, chowasz w duszy swej mnóstwo zwierząt, którymi są grzechy śmiertelne, toteż stałeś się myśliwcem i ptasznikiem. Ogród twej duszy zdziczał i jest pełen cierni, toteż polubiłeś zbiegać puszcze w pogoni za dzikim zwierzem”.
„Chlubią się wiedzą. Wiedza jest w sobie dobra, nawet doskonała, jeśli ten, co ją posiada, łączy z nią dobre, uczciwe życie i szczerą pokorę, lecz w niecnym, występnym pyszałku wiedza jest trucizną […] Toteż należy raczej brać pod uwagę święte i dobre życie niż wiedzę tego, który się źle prowadzi. Czyni się jednak inaczej. Ludzi dobrych i cnotliwych, jeśli nie błyszczą wiedzą, uważa się za głupców i gardzi się nimi. Ubogich się pomija, gdyż nie mają czego dać”.
„Niektórzy są diabłami wcielonymi do tego stopnia, że niekiedy udają, iż konsekrują chleb, a nie konsekrują go, ze strachu przed mym sądem i aby wyzbyć się wszelkiego wędzidła, które by mogło ich jeszcze powstrzymać od złych czynów. Najadłszy się i napiwszy wieczorem nad miarę, dźwigają się rano z nieczystości. Muszą uczynić zadość służbie ludu, lecz wspomnienie ich nieprawości nie pozwala im z czystym sumieniem odprawić mszy w tym stanie. Boją się trochę mego sądu, nie z nienawiści występku, lecz z miłości własnej, którą żywią dla siebie”.
”Mieli być gotowi na śmierć, aby wyrwać dusze z rąk diabła, a oni je im wydają, nie ucząc ich dobrego i świętego życia i nie chcąc znieść jednego obelżywego słowa dla ich zbawienia”.
„Uczyniłeś sobie ze świata i z siebie boga i pana. Nacieszyłeś się światem w tym życiu, twa własna zmysłowość użyła sobie na jego rozkoszach, o kapłanie, którego przyodziałem kapłaństwem, abyś gardził światem i własną zmysłowością. Powiedz teraz światu i twej zmysłowości, aby obroniła cię przede Mną, Sędzią najwyższym. Odpowiedzą, że nie mogą ci pomóc; wyszydzą cię, orzekną, że zasłużyłeś na swój los, że słusznie zostałeś zawstydzony i odrzucony przeze Mnie wobec świata.
Nie widzisz swego nieszczęścia, gdyż, jak rzekłem, zaślepia cię róg twej pychy. Ale ujrzysz je w chwili śmierci, gdy nie będziesz mógł znaleźć ratunku w żadnej twojej cnocie, aby uniknąć potępienia; masz je bowiem tylko w mym miłosierdziu, tylko w nadziei pokładanej w tej słodkiej krwi, której uczyniłem cię szafarzem. Nie będzie ona odebrana ani tobie, ani innym, jeśli zaufasz krwi i miłosierdziu mojemu; lecz nikt nie powinien być tak szalony i ślepy, aby czekać do ostatniej chwili.
Pamiętaj, że w tej ostatniej chwili diabeł, świat i własna kruchość oskarżają człowieka, który żył w nieprawości. Nie pochlebiają mu już, nie ukazują mu słodyczy tam, gdzie jest tylko gorycz, dobra tam, gdzie jest tylko zło, światła tam, gdzie jest tylko ciemność, jak zwykli byli czynić za jego życia; odkrywają mu prawdę, taką jaka jest. Pies sumienia, dotąd niemy, zaczyna szczekać tak gwałtownie, że doprowadza duszę prawie do rozpaczy. Trzeba uniknąć tej ostateczności, przyjmując z ufnością krew, mimo wszystkich grzechów, które się popełniło. Bo bez porównania większe jest miłosierdzie moje, które otrzymujecie przez krew, niż wszystkie grzechy, które się popełnia na świecie. Ale niech nikt nie zwleka aż do tej ostatniej chwili, bo straszną rzeczą jest dla człowieka znaleźć się bez broni na polu bitwy wśród tylu nieprzyjaciół”.
„Jednak ci, którzy idą za nimi, nie mają usprawiedliwienia, gdyż nic nie może zmusić ich do grzechu śmiertelnego, ani diabli widzialni, ani niewidzialni; nie powinni jednak brać przykładu z ich życia, ani naśladować tego, co czynią. Czyńcie to, co wam rozkażą (Mt 23, 3), jak wam zaleca ma Prawda w świętej Ewangelii. Powinniście słuchać tej nauki, danej wam w ciele mistycznym świętego Kościoła, zachowanej w Piśmie Świętym i opowiadanej przez mych głosicieli, kaznodziejów zwiastujących słowa moje. Nie naśladujcie ich złego życia, jeśli nie chcecie popaść w nieszczęście, na które zasługują; nie karzcie ich też, bo obrazilibyście Mnie. Nie patrzcie na ich złe życie i bierzcie od nich tylko naukę.Karę zostawcie Mnie, bo jestem Bogiem dobrym i wiecznym, który nagradza wszelki dobry czyn i karze wszelki grzech”.
Źli kapłani nie karcą występków swych poddanych
„Nie oddają Mi należnej chwały i sami wyrzekają się uczciwego, świętego życia, pragnienia zbawienia dusz i głodu cnoty. Przez to stają się niesprawiedliwi dla poddanych i bliźnich swoich i nie karcą występków. Zaślepieni tchórzliwą obawą, aby nie narazić się stworzeniom, pozwalają im spać i gnić w ich nędzy. Nie widzą, że chcąc przypodobać się stworzeniom, budzą wstręt w nich i we Mnie, ich Stwórcy.
Jeśli zdarzy się niekiedy, że zdobędą się na naganę, by stworzyć sobie płaszczyk ze strzępka sprawiedliwości, nie zwracają się przeciw wielkim, których występki są często cięższe. Boją się utracić stanowisko lub życie. Ganią małych, którzy nie mogą im zaszkodzić ani odebrać urzędu. Ci popełniają niesprawiedliwość z nędznej miłości własnej”.
„Nie karcą i dlatego, że czują w sobie te same błędy, lub jeszcze większe. Świadomość własnych błędów odbiera im zapał i stanowczość. Spętani służalczą bojaźnią, udają, że nic nie widzą”.
„Jakże ci kapłani, pełni tak wielkich zbrodni, mogą ganić, karcić i karać błędy swych poddanych? To niemożliwe, bo własne ich błędy odbierają im odwagę i gorliwość świętej sprawiedliwości. Jeśli niekiedy chcą ganić, występni ich poddani mogą im rzec słusznie: „Lekarzu, ulecz wpierw siebie (por. Łk 4, 23), potem zaczniesz leczyć mnie i wtedy przyjmę lekarstwo, które mi podasz. Grzęźniesz sam w większych grzechach niż ja, a mnie ganisz.
Nic nie wskóra ten, którego nagana polega na słowach, a nie na przykładzie dobrego i porządnego życia. Przełożony, zły czy dobry, ma niewątpliwie zawsze obowiązek karcenia swych poddanych, lecz źle wywiązuje się z tego obowiązku, jeśli nie stara się poprawić ich wzorem świętego i uczciwego życia. A jeszcze bardziej winny jest ten, co nie przyjmuje pokornie nagany, czy pochodzi ona od dobrego, czy złego pasterza i nie zmienia swego zbrodniczego życia. Wyrządza on zło samemu sobie, a nie innym i sam otrzyma karę za swoje grzechy”.
Grzech przeciwny naturze
„Oznajmiam ci, najdroższa córko, że żądam od was i od kapłanów moich, w przyjmowaniu tego Sakramentu, tak wielkiej czystości, do jakiej człowiek jest zdolny w tym życiu. Co do was, winniście czynić wszelkie wysiłki, aby zdobywać ją bez przerwy. Winniście myśleć, że gdyby natura anielska mogła stać się jeszcze czystsza, sami aniołowie musieliby się oczyścić do tego misterium. Lecz nie jest to możliwe: aniołowie nie potrzebują się oczyszczać, gdyż jad grzechu nie może ich dotknąć. Chcę tylko, abyś przez to wiedziała, jakiej czystości żądam od was i od nich, a zwłaszcza od nich, w tym Sakramencie. Lecz oni czynią przeciwnie. Zbrukani przystępują do tego misterium i to nie tylko z powodu nieczystości, do której jesteście skłonni przez ułomność waszej natury (choć rozum, gdy wolna wola chce tego, może opanować ten bunt), jednak ci nieszczęśni nie tylko nie powściągają tej skłonności, lecz czynią jeszcze gorzej, popełniając przeklęty grzech przeciw naturze. Są jak ślepcy i szaleńcy! Światło ich intelektu gaśnie i nie widzą już zgnilizny i nędzy, w której są pogrążeni. Grzech ten jest tak obrzydliwy dla Mnie, który jestem najwyższą i wieczną czystością, że przez ten jeden grzech zniszczyłem pięć miast z wyroku mej Boskiej sprawiedliwości (por. Mdr 10, 6; Rdz 19, 24-25; Iz 13, 19; Rz 9, 29), która nie mogła go ścierpieć. Tak wstrętny był Mi ten grzech. I nie tylko Mi, lecz i samym diabłom (których ci nieszczęśni obrali sobie za swych panów). Nie aby czuli odrazę do złego – nie lubią oni dobra – lecz z powodu swej natury, która była naturą anielską, odpycha ich widok tego potwornego grzechu, popełnianego obecnie. Wprawdzie rzucają oni zatrutą strzałę pożądliwości, lecz, gdy dochodzi do samego grzechu, uciekają z powodu, który ci podałem”.
„Tym ustrzeżonym ukazuję niekiedy te obrzydliwe grzechy, aby żarliwiej pragnęli zbawienia grzeszników i wzywali Mnie z większym współczuciem, z żywszą boleścią z powodu błędów bliźniego i wyrządzonej Mi obrazy i modlili się za nich”.
O występkach zakonników
„Ach, słodka córko moja, gdzież jest posłuszeństwo zakonników? Postawiłem ich w świętym zakonie, jako aniołów, a oni są gorsi niż diabli. Powołałem ich, aby zwiastowali słowo moje nauczaniem i przykładem życia, a oni czynią tylko pusty hałas słów, nie stwarzając owoców w sercach słuchaczy. Ich kazania zmierzają bardziej do tego, aby podobać się ludziom i bawić ich uszy, niż aby oddawać Mi chwałę. Nie starają się więc żyć uczciwie, lecz wygłaszają gładkie zdania.
Ci nie sieją mego ziarna w prawdzie, bo nie starają się plewić występków, a zasadzać cnoty. Nie wyrwali cierni w swym ogrodzie, jakże więc mają tępić je w ogrodzie bliźniego? Całą ich przyjemnością jest przystrajać swe ciała, ozdabiać swe cele i wałęsać się po miastach. Dzieje się z nimi to, co z rybami, które wydostawszy się z wody, giną. Przebywając poza celą, zakonnicy ci giną w życiu pustym i bezecnym. Opuszczają celę, z której winni byli uczynić niebo, i chodzą po ulicach, odwiedzając domy krewnych i innych ludzi świeckich, wedle upodobania i z pozwoleniem swych przełożonych, którzy popuszczają im cugli, zamiast trzymać ich krótko. Ci nędzni pasterze tak mało martwią się widokiem swych podwładnych braci w rękach diabła, że często sami ich w nie wydają. Niekiedy wiedząc dobrze, że są to diabły wcielone, posyłają ich do klasztorów, do zakonnic, które same są wcielonymi diablicami, jak oni. I tak psują się wzajemnie przez mnóstwo subtelnych podstępów i forteli. Z początku diabeł zbliża ich pod płaszczykiem pobożności. Lecz ponieważ życie ich jest nędzne i rozpustne, niedługo trzymają się tych fałszywych pozorów i udana ich pobożność niebawem zaczyna wydawać owoce. Naprzód ukazują się cuchnące kwiaty nieczystych myśli ze zgniłymi liśćmi szpetnych słów, a potem nędzne igraszki, które zaspokajają ich niecne pragnienia. Kwiaty, które wydają, znasz dobrze, widziałaś je, to ich dzieci. Często dochodzi do tego, że jedno i drugie występuje ze świętego zakonu: on, jako nicpoń, ona jako pospolita nierządnica”.
„Ślubują również przestrzegać dobrowolnie ubóstwa i czystości. Jak spełniają te śluby? Spójrz na majątki i pieniądze, które posiadają osobiście wbrew wzajemnej miłości, która każe dzielić się z braćmi wszystkimi dobrami doczesnymi i duchowymi, jak tego żąda prawo ich zakonu […] Rozkoszą dlań jest przebywać tam, gdzie można napchać się mięsem i nasycić swoje łakomstwo.
Takiemu niepodobieństwem jest dotrzymać trzeciego ślubu czystości. Pełny żołądek nie czyni duszy czystą. Taki staje się rozpustny przez nieumiarkowane rozgrzanie krwi i tak jedno zło sprowadza drugie. Dla tych zakonników osobiste bogactwo jest także sposobnością do wielu upadków. Gdyby nie mieli co wydawać, nie żyliby tak nieumiarkowanie i nie utrzymywaliby tych podejrzanych przyjaźni. Gdy się nie ma nic do dawania, kończy się miłość czy przyjaźń, oparta nie na prawdziwej miłości, lecz tylko na miłości daru lub przyjemności, którą jedno czerpie z drugiego”.
„Takie to zło wtargnęło do ogrodów świętych zakonów. Są one święte w sobie, bo zostały ustanowione i założone przez Ducha Świętego. Zakon w sobie nie może być więc zepsuty ani skażony przez błędy podwładnych. Kto chce wstąpić do zakonu, nie powinien zważać na złych, którzy się w nim znajdują, lecz oprzeć się na ramionach zakonu, który jest silny i nie może osłabnąć, i pozostać mu wiernym aż do śmierci”.
Miłosierdzie moje hamuje mą boską sprawiedliwość
„O najsłodsza córko, kto nie pozwala ziemi pochłonąć ich? Co powstrzymuje moc moją, aby ich ubezwładnić i zmienić w nieruchome posągi w obliczu ludu dla ich zawstydzenia? Miłosierdzie moje. Powściągam samego siebie, miłosierdzie moje hamuje mą boską sprawiedliwość, aby zwyciężyć ich siłą miłosierdzia”.
„Z mego miłosierdzia pozwalam im mieć nadzieję na moje miłosierdzie, ale nie po to, by mogli grzeszyć, licząc na moje miłosierdzie, lecz aby pogłębiali swą miłość poprzez rozważanie mej dobroci. Oni przecież korzystają z niej odwrotnie, gdyż opierają się na nadziei w moje miłosierdzie, aby Mnie obrażać. Ja podtrzymuję w nich nadzieję w moje miłosierdzie, aby w ostatniej chwili mieli się czego chwycić i nie upadli pod brzemieniem wyrzutów, oddając się rozpaczy. Bo grzech rozpaczy obraża Mnie bardziej i jest dla nich zgubniejszy, niż wszystkie inne grzechy, które popełnili w całym swym życiu. A to dlatego, że inne grzechy popełniają z podszeptu zmysłowości własnej i niekiedy żałują za nie i mogą zbudzić w sobie taką skruchę, że otrzymają moje miłosierdzie. Do grzechu rozpaczy jednak nie popycha ich ułomność, nie pociąga doń żadna przyjemność, jest w nim tylko nieznośna męka. W rozpaczy tkwi pogarda dla mego miłosierdzia, gdyż grzesznik uważa, że błąd jego jest większy niż miłosierdzie i dobroć moja. Popadłszy w ten grzech, nie czuje żalu, nie boleje nad obrazą moją prawdziwie, jak boleć powinien. Opłakuje tylko własne nieszczęście, nie zaś wyrządzoną mi obrazę. I tak idzie w potępienie wieczne”.
„Grzech ten nie zna przebaczenia ani w tym, ani w tamtym życiu. Tak bardzo brzydzę się rozpaczą, że chciałbym, aby grzesznicy, w chwili śmierci, po zbrodniczo spędzonym życiu, nabrali zaufania do miłosierdzia mego. Dlatego za ich życia używam słodkiego podstępu, każąc im ufać głęboko memu miłosierdziu. Wykarmiwszy się wewnętrznie tą ufnością, mniej są skłonni porzucić ją w chwili śmierci dla surowych, odrażających nagan, niż gdyby się nią nie wykarmili”.
Kapłani będą ukarani surowiej za ten sam grzech niż świeccy
„Cięższa jest odpowiedzialność kapłana niż innych świeckich. Toteż ta sama wina w nim jest surowiej karana niż w ludziach świata. Bezlitośniejsze jest też oskarżenie, którym obarczą go jego nieprzyjaciele, gdy w chwili śmierci powstaną, by potępić jego życie, jak ci rzekłem”.
„Jakież jest zaślepienie człowieka, a zwłaszcza tych nieszczęśliwych! Im więcej otrzymali ode Mnie i im bardziej oświeceni byli przez Pismo Święte, tym większe mieli zobowiązania i tym nieznośniejszy przeto jest ich wstyd. Im bardziej znali Pismo Święte w życiu, tym dokładniej w tej chwili śmierci widzą wielkie błędy, które popełnili. Będą też skazani na sroższe męki niż inni, jak i dobrzy będą podniesieni do wyższej chwały.
Stanie się z nimi to, co z fałszywym chrześcijaninem, który w piekle doznaje większych katuszy niż poganin, gdyż posiadał światło wiary i wyrzekł się go, poganin zaś nie miał go nigdy. Tak samo ci nieszczęśliwi kapłani za ten sam grzech będą ukarani surowiej niż inni chrześcijanie, z powodu służby, którą im powierzyłem dla rozdawania słońca świętego Sakramentu, i ponieważ posiedli światło wiedzy, które im pozwalało rozróżnić prawdę dla siebie i dla innych, gdyby chcieli. Toteż słusznie otrzymują sroższą karę”.
Proś Mnie o miłosierdzie nad kapłanami!
„Mógłbym ci opowiedzieć jeszcze o wielu innych błędach, lecz nie chcę dłużej brudzić twych uszu”.
„Wszystko to rzekłem ci, aby ci ukazać, jak wiele masz powodów płakać gorzko nad zaślepieniem tych kapłanów, widząc ich w stanie potępienia. Chcę też, abyś poznała lepiej moje miłosierdzie i z tego miłosierdzia zaczerpnęła ufności i pełnej pewności, polecając Mi kapłanów świętego Kościoła i świat cały, i prosząc Mnie o miłosierdzie nad nimi. Im więcej ofiarujesz Mi bolesnych i płomiennych pragnień, tym większą okażesz miłość, którą żywisz dla Mnie”.
„Teraz powtarzam ci, że mimo wszystkich ich grzechów, i choćby były jeszcze cięższe, nie chcę, by ważyli się ich karać ludzie świeccy. Jeśli to uczynią, zbrodnia ta nie zostanie bezkarna, o ile nie odpokutują jej skruchą serca i nie poprawią się ze swych błędów. Jedni i drudzy, źli kapłani i ich prześladowcy, są wcielonymi diabłami. Sprawiedliwość boska dopuszcza, aby ścierali się ze sobą i karali jedni drugich. Lecz zbrodni człowieka świeckiego nie usprawiedliwia zbrodnia prałata ani grzechu prałata grzech człowieka świeckiego.
„Wiecie, że chcę uczynić im łaskę, jeśli się przygotują do jej przyjęcia i jeśli wy o to prosić Mnie będziecie. Bo sprzeciwia się to mej woli, aby rozdawali wam słońce w ciemnościach, wyzuci z szaty cnoty i zbrudzeni życiem niecnym. Dałem wam ich, aby byli aniołami ziemskimi i słońcem, jak ci już rzekłem. Jeśli nie są nimi, winniście modlić się za nich, ale nie wolno wam ich sądzić. Sąd pozostawcie Mnie. A Ja przez modlitwy wasze, jeśli zechcą się przygotować na jego przyjęcie, uczynię im miłosierdzie. Lecz jeśli się nie poprawią, godność, którą posiadają, stanie się ich ruiną. Ja, najwyższy sędzia, zgromię ich w ostatniej chwili śmierci i jeśli się nie poprawią, i nie skorzystają ze szczodrego miłosierdzia mego, będą wtrąceni w ogień wieczny”.
„Teraz, najdroższa córko, zapraszam was wszystkich, ciebie i inne sługi moje, abyście opłakiwali tych zmarłych. Trwajcie, jako wierne owieczki, w ogrodzie świętego Kościoła, aby paść się świętymi pragnieniami i ciągłymi modlitwami, ofiarowując Mi je za nich. Bo chcę zlitować się nad światem. Nie dajcie się odciągnąć od tej paszy ani przez krzywdy, ani przez pomyślność.Nie podnoście głowy ani z niecierpliwości, ani z nieumiarkowanej wesołości, lecz pokornie starajcie się o chwałę moją, o zbawienie dusz, o naprawę świętego Kościoła. To będzie Mi znakiem, że kochacie Mnie prawdziwie. Jak wiesz, wyjawiłem ci już wolę moją, abyście, ty i inni, pozostali wierni i paśli się w ogrodzie świętego Kościoła, znosząc wszystkie trudy aż do godziny śmierci. Czyń to, a Ja spełnię pragnienia twoje”.
Opracowanie i wstęp: Dorota Porzucek / CC BY-NC-ND 4.0
Źródło: Dialog o Bożej Opatrzności czyli księga Boskiej nauki, św. Katarzyna ze Sieny, wyd. „W drodze” Poznań 2012
Fot. VICONA/ CC BY-NC-ND 4.0
Źródło: www.vicona.pl